/* Inline stylesheets */ .green-frame-rankomat { border: 2px solid #4CAF50; /* Jasna zielona ramka */ border-radius: 10px; padding: 20px; text-align: center; margin: 20px auto; max-width: 600px; background: transparent; } .green-frame-rankomat a { color: white; /* Biały tekst */ text-decoration: none; font-weight: bold; font-size: 18px; background-color: #4CAF50; /* Podstawowy zielony */ padding: 12px 25px; border-radius: 5px; display: inline-block; margin-top: 15px; transition: all 0.3s ease; border: none; box-shadow: 0 2px 5px rgba(0,0,0,0.2); } .green-frame-rankomat a:hover { background-color: #34f024; /* Jasny zielony sukcesu */ transform: scale(1.05); box-shadow: 0 4px 8px rgba(0,0,0,0.3); } .green-frame-rankomat em { font-style: italic; color: #39ad3f; /* Ciemnozielony */ font-size: 20px; display: block; margin-bottom: 15px; font-weight: bold; } .green-frame-rankomat p { color: #333; margin-bottom: 15px; }.amp-wp-inline-e883ad072196d585219322440a50a344 { max-width:auto; }.amp-wp-inline-acfe9c713cf9129136fedc4a029fd774 { clear:both; margin:8px 0; }.amp-wp-inline-0f1bf07c72fdf1784fff2e164d9dca98 { display:none; }.code-block-default {margin: 8px 0; clear: both;} .code-block- {} .ai-align-left * {margin: 0 auto 0 0; text-align: left;} .ai-align-right * {margin: 0 0 0 auto; text-align: right;} .ai-center * {margin: 0 auto; text-align: center; }
Inspiracje Podróżnicze
» » » » Wietnam na własną rękę – jak się przygotować?

Wietnam na własną rękę – jak się przygotować?

5
(1)

Tan Son Nhat. Skwar bije z betonu, a ja – jeszcze zanim ogarnąłem Grab’a – ruszyłem na piechotę w stronę Ben Thanh. Po drodze świergot skuterów zagłuszył… zapach! W zacienionej bramie niska jak taboret pani wcisnęła mi banh mi. Chrupiąca bagietka, mięsko, zielenina – kosztowała śmieszne 25 k VND i była lepsza niż niejeden paryski croissant.
Kilkaset metrów dalej trafiam na stoisko z durianem, na opakowaniu 100k VND. Gdy pytam o pudełko, pani ukratkiem zamienia „100” na „150”.
Uśmiecham się i kładę równo 100 k – witaj w Wietnamie, tu targowanie to sport narodowy!

1. Wiza do Wietnamu 2025 – krótka piłka bez biura podróży

Od 1 marca 2025 r. Polacy mogą wlecieć do Wietnamu bez wizy na 45 dni, ale haczyk jest prosty: musisz być zapisany na wycieczkę prowadzoną przez licencjonowane wietnamskie biuro turystyczne. Ja podróżuję solo, więc wybrałem e-visę – koszt 25 USD (single) lub 50 USD (multi) na maksymalnie 90 dni. Wypełniasz wniosek na evisa.gov.vn, wrzucasz skan paszportu + zdjęcie, płacisz kartą i… czekasz.
U mnie potwierdzenie przyszło po trzech dniach roboczych. Wydrukowałem na wszelki wypadek 1 egzemplarz, a 2 PDF wrzuciłem do chmury – na lotnisku w Sajgonie celnik chciał tylko wersję papierową.

2. Kiedy jechać do Wietnamu? Jak „uciekałem” przed upałem z południa na północ

Wietnam ciągnie się na 1 600 km, więc pogoda potrafi zmienić się szybciej niż kurs dongów. Na południu (Ho Chi Minh City) lato trwa niemal cały rok – w marcu termometr pokazuje średnio ~35 °C i wilgotność robi z Ciebie chodzącą saunę.
Środek kraju (Da Nang) ma kapryśny monsun jesienią, ale w kwietniu oscyluje w okolicach 27 °C, a zdarzają się przyjemne dni po 22 °C – miałem tam tydzień, w którym wieczorami potrzebna była bluza.

Przezorny zawsze ubezpieczony!

Podróżuj bez stresu

Skorzystaj z kalkulatora ubezpieczeń

Północ (Hanoi) potrafi zaskoczyć: w maju zamiast tropików przywitało mnie rześkie 25–27 °C i pierwsze solidne deszcze monsunu. en.climate-data.org

Moja recepta: wystartowałem w połowie marca w rozgrzanym Sajgonie, później przeniosłem się do Da Nang, a w maju – gdy południe zaczynało wrzeć – wskoczyłem do Hanoi i dalej w góry Sapa (18–24 °C, idealne na trekking).
Dzięki temu trzymałem się „przyjaznej” temperatury i unikałem największych ulew. Jeśli masz tylko dwa–trzy tygodnie, zacznij na południu na przełomie lutego i marca albo odwróć trasę i w listopadzie poleć najpierw na północ. W ten sposób maksymalnie wykorzystasz porę suchą i nie będziesz smażyć się w 40-stopniowym piekarniku.

3. Transport – Grab w mieście, leżanki na kółkach między miastami

Pierwszy kontakt z ruchem w Sajgonie? Odpalam Grab – skuter do hostelu kosztuje mniej niż kawa w Warszawie, a kurs z lotniska Tan Son Nhat → District 1 zwykle zamyka się w 100 – 150 k VND (4-6 USD). Śledzisz auto w aplikacji, płacisz kartą i nie wdajesz się w rozmowy z taksówkarskimi hienami.

Na dalsze dystanse ratuje mnie 12GoAsia: jednym kliknięciem rezerwuję bilet na sleeper bus lub pociąg. Standardowy autobus HCMC → Da Nang (20 h) kosztuje ok. 550 k VND.

Pociąg sypialny Da Nang → Hanoi (16 h) w klasie soft-berth to około 1,2 mln VND; widoki na klify i pola ryżowe dostajesz w pakiecie. Do tego wszystkiego GrabBike w miastach, rent-a-scooter (5-7 USD/dzień, pamiętaj o międzynarodowym prawku kategorii A) i tanie krajówki VietJet/ Bamboo, jeśli czas goni.

Mój trik: przy bookingu autobusów i pociągów zawsze wybieram kurs nocny – oszczędzam na noclegu i budzę się w nowym mieście gotowy na pho śniadaniowe.

4. Internet w Wietnamie

Do wybory jest kilka sieci, ja przez moje 3 miesiące pobytu testowałem kilka i z żadną nie miałem problemów. Co ciekawe, nigdy nikt nie pytał mnie o paszport przy zakupie karty, a aktywacja była natychmiastowa.
Jest to ogromna przewaga w stosunku do „sąsiednich” krajów tj. Chiny czy Filipiny.

Cena oczywiście różni się pakietu i okresu ważności, ale cena finalna to ok 70% tego ceny w Polsce.

Pro-tip: Jeśli nie chce Ci się gonić za stoiskami możesz kupić kartę już na lotnisku lub skorzystać z aplikacji oferujących karty eSIM (sprawdź czy Twój telefon je obsługuje!).

5. Bezpieczeństwo i zdrowie – rozsądek zamiast paranoi

Wietnam należy dziś do najbezpieczniejszych kierunków w Azji; nawet rządowe zestawienia stawiają go w 1. (najłagodniejszej) kategorii ryzyka podróży.
Przez trzy miesiące nie miałem ani jednej sytuacji „na ostro”, a miejscowi częściej wychodzili z inicjatywą pomocy, niż próbowali coś ukraść. Mimo to, warto wybrać odpowiednie ubezpieczenie turystyczne, a także:

RyzykoJak sobie radzę
KieszonkowcyZapięcie plecaka schowane za butelką wody, lub sandałami włożonymi w boczną kieszeń. W bardzo tłocznych miejscach trzymam rękę na nerce (tej na telefon i pieniądze 🙂 ).
Taxi-scamyZ lotniska tylko Grab lub InDrive; liczniki potrafią „magicznie” przyspieszać. Ewentualnie dogadaj cenę z góry.
Ruch ulicznyWchodzę na jezdnię pewnym krokiem, ALE cały czas obserwuję sytuację – skutery i samochody zwalniają i jadą ostrożnie.
Noce i boczne uliczkiCzułem się bezpiecznie a ludzie byli mili, jeśli Ty się tak nie czujesz nie wchodź!

6. Budżet – Ile kosztują wakacje w Wietnamie?

Wymiana waluty to sport ekstremalny: kursy w kantorach na lotnisku bywają o 5–8 % gorsze niż w mieście. Płacę kartą w Revolucie lub Wise, a gotówkę wyciągam z bankomatów BIDV (niskie prowizje).

Moja „reguła 30 %”
Pierwsza cena w turystycznym miejscu prawie zawsze zawiera tłustą marżę, więc:

  1. Uśmiech i pytanie „How much?”
  2. Kontratak: proponuję o 50 % mniej.
  3. Odejdź powoli – jeśli sprzedawca nie zawoła, cena była uczciwa; jeśli krzyknie „OK!”, wygrałeś.

W regule 30% nie chodzi o tak niski rabat, a o końcową cenę, którą realnie można dostać i to bez godzinnych negocjacji. Oto kilka przykładów z Hoi An:


Rzecz
Cena startZapłaciłem
Łódka + lampiony, Hoi An500k za osobę200 k / 2 os.
Coconut Boat600k za łódkę200 k

Do rezerwacji wycieczek polecam GetYourGuide. Bez kombinowania, targowania i niedopowiedzień. Wszystko jasne, o której wyjazd, co zobaczysz i za co dodatkowo musisz zapłacić.
Przy wycieczkach kupionych na ulicy często okaże się, że druge tyle wydasz za dodatkowe bilety wstępu.

7. Noclegi – od hosteli po apartamenty z widokiem na morze

Jeśli chodzi o spanie, Wietnam to mój raj dla łowców okazji: w Sajgonie już za 70 zł dostałem prywatny pokój z klimatyzacją i szybkim Wi-Fi, zarezerwowany z marszu przez Booking.
W Da Nang poszedłem o krok dalej – hotel 4★ z panoramiczną szybą na plażę Mỹ Khê, basenem na dachu i śniadaniem w cenie… 90 zł.

Airbnb działa świetnie w większych miastach; w Hanoi wziąłem dwupokojowy apartament za 90 zł/no. Jeśli zatrzymujesz się na tydzień lub dłużej, zawsze pytaj o zniżkę – wystarczy uśmiech i hasło “I’ll stay a bit longer if the price is right”, a potrafią zbić stawkę o 10–20 %. W mniejszych miasteczkach (Hoi An, Hue) ceny potrafią skoczyć, więc rezerwuję z wyprzedzeniem lub po prostu podbijam do recepcji kilka godzin przed zachodem słońca – właściciele wolą wypełnić wolny pokój niż zostawić pusty. Tylko ta opcja może wymagać nieco czasu i cierpliwości.

8. Co musisz zobaczyć – mój osobisty „top 5” od południa po północ

Sajgon to energia na sterydach: Pałac Zjednoczenia, street-food na Pham Ngu Lao i tunele Cu Chi, gdzie czołgałem się w klaustrofobicznych korytarzach Vietcongu.

Dalej Da Nang – plaża tak szeroka, że przy odpływie musiałem iść dobrych sto metrów, by zmoczyć stopy, a wieczorem Dragon Bridge ziejący ogniem jak z budżetowego „Gry o tron”.

Obok czeka Hoi An: lampiony odbijające się w rzece Thu Bon i japoński most, którego renowację prowadził nasz rodak, Kazimierz Kwiatkowski.

Hue zostawiło mnie z mieszanymi uczuciami – Zakazane Miasto i grobowce cesarzy zachwycają rozmachem, ale samo miasto szybko się nudzi, więc wpadłem tylko na dzień. Finisz na północy:

Hanoi z aromatycznym bun cha, a potem dwudniowy rejs po wapiennych kolosach Zatoki Ha Long i wreszcie Sapa – tarasy ryżowe skąpane w mgłach i temperatura 20 °C, która po tygodniach tropiku była jak prysznic z lodówki.

Jeśli masz ograniczony czas, wrzuć Sajgon, Hoi An i Ha Long do jednego worka – dostaniesz miks metropolii, historii i przyrody, który smakuje jak pełne pho z ekstra ziołami.

9. Kuchnia, która kradnie serce

Gdybym miał wskazać moment, w którym naprawdę „poczułem” Wietnam, to nie byłby widok Ha Long o wschodzie słońca, lecz parująca miska pho bò o szóstej rano, jedzona na plastikowym stołeczku między zaparkowanymi skuterami. Aromat anyżu i kolendry mieszał się z dymem kadzideł z pobliskiej pagody – magia, za którą płaci się 40 000 VND.

W Hanoi zakochałe m się w bun cha: grillowana wieprzowina pływająca w słodko-kwaśnym wywarze, do którego macza się zimny makaron ryżowy. W centralnym Da Nang polowałem na mi quang – zupę-nie-zupę z kurkumowym bulionem i prażonym sezamem, a w Hoi An codziennie wieczorem wracałem po cao lau; makaron robią tam wyłącznie z wody ze starożytnej studni Ba Le i nikt nie odważy się podmienić źródła, bo wolą splajtować niż zbezcześcić legendę. Jeśli chcesz spróbować „zakazanego owocu”, to durian sprzedawany z bagażnika skutera będzie Twoim testem odwagi – pachnie jak kanalizacja, smakuje jak crème brûlée zaprawione cebulą, ale podobno przedłuża życie.

Dla odważnych balut – jest to kacze jajko, które zaczyna zawierać fragmenty rozwijającego się kurczaka. Jako że chce dogłębnie eksplorować nie tylko tereny, ale także lokalne zwyczaje i kuchnię spróbowałem go. I wiecie co..? Mi smakowało i uważam, to za autentyczne doznania, bo enei ma w kolejne tłumu turystów. Nie tak jak z robakami w Tajlandii, których nikt nie je poza turystami.

10. Podsumowanie – jeden plecak, milion historii

Po trzech pięknych miesiącach Wietnamie mogę powiedzieć jedno – 200 to koniecznie zanim wszystko roz depcze turyści, autentyczna postawa którą muszę na siłę znaleźć odejdzie w zapomnienie razem z niskimi cenami.

Jak wartościowy był ten post?

Kliknij gwiazdkę i oceń!

Średnia ocena: 5 / 5. Liczba głosów: 1

Bądź pierwszy/a i oceń ten post!

Categories: Azja, Wietnam
X