Tan Son Nhat. Skwar bije z betonu, a ja – jeszcze zanim ogarnąłem Grab’a – ruszyłem na piechotę w stronę Ben Thanh. Po drodze świergot skuterów zagłuszył… zapach! W zacienionej bramie niska jak taboret pani wcisnęła mi banh mi. Chrupiąca bagietka, mięsko, zielenina – kosztowała śmieszne 25 k VND i była lepsza niż niejeden paryski croissant.
Kilkaset metrów dalej trafiam na stoisko z durianem, na opakowaniu 100k VND. Gdy pytam o pudełko, pani ukratkiem zamienia „100” na „150”.
Uśmiecham się i kładę równo 100 k – witaj w Wietnamie, tu targowanie to sport narodowy!
Spis treści
1. Wiza do Wietnamu 2025 – krótka piłka bez biura podróży
Od 1 marca 2025 r. Polacy mogą wlecieć do Wietnamu bez wizy na 45 dni, ale haczyk jest prosty: musisz być zapisany na wycieczkę prowadzoną przez licencjonowane wietnamskie biuro turystyczne. Ja podróżuję solo, więc wybrałem e-visę – koszt 25 USD (single) lub 50 USD (multi) na maksymalnie 90 dni. Wypełniasz wniosek na evisa.gov.vn, wrzucasz skan paszportu + zdjęcie, płacisz kartą i… czekasz.
U mnie potwierdzenie przyszło po trzech dniach roboczych. Wydrukowałem na wszelki wypadek 1 egzemplarz, a 2 PDF wrzuciłem do chmury – na lotnisku w Sajgonie celnik chciał tylko wersję papierową.
2. Kiedy jechać do Wietnamu? Jak „uciekałem” przed upałem z południa na północ
Wietnam ciągnie się na 1 600 km, więc pogoda potrafi zmienić się szybciej niż kurs dongów. Na południu (Ho Chi Minh City) lato trwa niemal cały rok – w marcu termometr pokazuje średnio ~35 °C i wilgotność robi z Ciebie chodzącą saunę.
Środek kraju (Da Nang) ma kapryśny monsun jesienią, ale w kwietniu oscyluje w okolicach 27 °C, a zdarzają się przyjemne dni po 22 °C – miałem tam tydzień, w którym wieczorami potrzebna była bluza.
Północ (Hanoi) potrafi zaskoczyć: w maju zamiast tropików przywitało mnie rześkie 25–27 °C i pierwsze solidne deszcze monsunu. en.climate-data.org
Moja recepta: wystartowałem w połowie marca w rozgrzanym Sajgonie, później przeniosłem się do Da Nang, a w maju – gdy południe zaczynało wrzeć – wskoczyłem do Hanoi i dalej w góry Sapa (18–24 °C, idealne na trekking).
Dzięki temu trzymałem się „przyjaznej” temperatury i unikałem największych ulew. Jeśli masz tylko dwa–trzy tygodnie, zacznij na południu na przełomie lutego i marca albo odwróć trasę i w listopadzie poleć najpierw na północ. W ten sposób maksymalnie wykorzystasz porę suchą i nie będziesz smażyć się w 40-stopniowym piekarniku.
3. Transport – Grab w mieście, leżanki na kółkach między miastami
Pierwszy kontakt z ruchem w Sajgonie? Odpalam Grab – skuter do hostelu kosztuje mniej niż kawa w Warszawie, a kurs z lotniska Tan Son Nhat → District 1 zwykle zamyka się w 100 – 150 k VND (4-6 USD). Śledzisz auto w aplikacji, płacisz kartą i nie wdajesz się w rozmowy z taksówkarskimi hienami.
Na dalsze dystanse ratuje mnie 12GoAsia: jednym kliknięciem rezerwuję bilet na sleeper bus lub pociąg. Standardowy autobus HCMC → Da Nang (20 h) kosztuje ok. 550 k VND.
Pociąg sypialny Da Nang → Hanoi (16 h) w klasie soft-berth to około 1,2 mln VND; widoki na klify i pola ryżowe dostajesz w pakiecie. Do tego wszystkiego GrabBike w miastach, rent-a-scooter (5-7 USD/dzień, pamiętaj o międzynarodowym prawku kategorii A) i tanie krajówki VietJet/ Bamboo, jeśli czas goni.
Mój trik: przy bookingu autobusów i pociągów zawsze wybieram kurs nocny – oszczędzam na noclegu i budzę się w nowym mieście gotowy na pho śniadaniowe.
4. Internet w Wietnamie
Do wybory jest kilka sieci, ja przez moje 3 miesiące pobytu testowałem kilka i z żadną nie miałem problemów. Co ciekawe, nigdy nikt nie pytał mnie o paszport przy zakupie karty, a aktywacja była natychmiastowa.
Jest to ogromna przewaga w stosunku do „sąsiednich” krajów tj. Chiny czy Filipiny.
Cena oczywiście różni się pakietu i okresu ważności, ale cena finalna to ok 70% tego ceny w Polsce.
Pro-tip: Jeśli nie chce Ci się gonić za stoiskami możesz kupić kartę już na lotnisku lub skorzystać z aplikacji oferujących karty eSIM (sprawdź czy Twój telefon je obsługuje!).
5. Bezpieczeństwo i zdrowie – rozsądek zamiast paranoi
Wietnam należy dziś do najbezpieczniejszych kierunków w Azji; nawet rządowe zestawienia stawiają go w 1. (najłagodniejszej) kategorii ryzyka podróży.
Przez trzy miesiące nie miałem ani jednej sytuacji „na ostro”, a miejscowi częściej wychodzili z inicjatywą pomocy, niż próbowali coś ukraść. Mimo to, warto wybrać odpowiednie ubezpieczenie turystyczne, a także:
| Ryzyko | Jak sobie radzę |
|---|---|
| Kieszonkowcy | Zapięcie plecaka schowane za butelką wody, lub sandałami włożonymi w boczną kieszeń. W bardzo tłocznych miejscach trzymam rękę na nerce (tej na telefon i pieniądze 🙂 ). |
| Taxi-scamy | Z lotniska tylko Grab lub InDrive; liczniki potrafią „magicznie” przyspieszać. Ewentualnie dogadaj cenę z góry. |
| Ruch uliczny | Wchodzę na jezdnię pewnym krokiem, ALE cały czas obserwuję sytuację – skutery i samochody zwalniają i jadą ostrożnie. |
| Noce i boczne uliczki | Czułem się bezpiecznie a ludzie byli mili, jeśli Ty się tak nie czujesz nie wchodź! |
6. Budżet – Ile kosztują wakacje w Wietnamie?
Wymiana waluty to sport ekstremalny: kursy w kantorach na lotnisku bywają o 5–8 % gorsze niż w mieście. Płacę kartą w Revolucie lub Wise, a gotówkę wyciągam z bankomatów BIDV (niskie prowizje).
Moja „reguła 30 %”
Pierwsza cena w turystycznym miejscu prawie zawsze zawiera tłustą marżę, więc:
- Uśmiech i pytanie „How much?”
- Kontratak: proponuję o 50 % mniej.
- Odejdź powoli – jeśli sprzedawca nie zawoła, cena była uczciwa; jeśli krzyknie „OK!”, wygrałeś.
W regule 30% nie chodzi o tak niski rabat, a o końcową cenę, którą realnie można dostać i to bez godzinnych negocjacji. Oto kilka przykładów z Hoi An:
Rzecz | Cena start | Zapłaciłem |
|---|---|---|
| Łódka + lampiony, Hoi An | 500k za osobę | 200 k / 2 os. |
| Coconut Boat | 600k za łódkę | 200 k |
Do rezerwacji wycieczek polecam GetYourGuide. Bez kombinowania, targowania i niedopowiedzień. Wszystko jasne, o której wyjazd, co zobaczysz i za co dodatkowo musisz zapłacić.
Przy wycieczkach kupionych na ulicy często okaże się, że druge tyle wydasz za dodatkowe bilety wstępu.
7. Noclegi – od hosteli po apartamenty z widokiem na morze
Jeśli chodzi o spanie, Wietnam to mój raj dla łowców okazji: w Sajgonie już za 70 zł dostałem prywatny pokój z klimatyzacją i szybkim Wi-Fi, zarezerwowany z marszu przez Booking.
W Da Nang poszedłem o krok dalej – hotel 4★ z panoramiczną szybą na plażę Mỹ Khê, basenem na dachu i śniadaniem w cenie… 90 zł.
Airbnb działa świetnie w większych miastach; w Hanoi wziąłem dwupokojowy apartament za 90 zł/no. Jeśli zatrzymujesz się na tydzień lub dłużej, zawsze pytaj o zniżkę – wystarczy uśmiech i hasło “I’ll stay a bit longer if the price is right”, a potrafią zbić stawkę o 10–20 %. W mniejszych miasteczkach (Hoi An, Hue) ceny potrafią skoczyć, więc rezerwuję z wyprzedzeniem lub po prostu podbijam do recepcji kilka godzin przed zachodem słońca – właściciele wolą wypełnić wolny pokój niż zostawić pusty. Tylko ta opcja może wymagać nieco czasu i cierpliwości.
8. Co musisz zobaczyć – mój osobisty „top 5” od południa po północ
Sajgon to energia na sterydach: Pałac Zjednoczenia, street-food na Pham Ngu Lao i tunele Cu Chi, gdzie czołgałem się w klaustrofobicznych korytarzach Vietcongu.
Dalej Da Nang – plaża tak szeroka, że przy odpływie musiałem iść dobrych sto metrów, by zmoczyć stopy, a wieczorem Dragon Bridge ziejący ogniem jak z budżetowego „Gry o tron”.
Obok czeka Hoi An: lampiony odbijające się w rzece Thu Bon i japoński most, którego renowację prowadził nasz rodak, Kazimierz Kwiatkowski.
Hue zostawiło mnie z mieszanymi uczuciami – Zakazane Miasto i grobowce cesarzy zachwycają rozmachem, ale samo miasto szybko się nudzi, więc wpadłem tylko na dzień. Finisz na północy:
Hanoi z aromatycznym bun cha, a potem dwudniowy rejs po wapiennych kolosach Zatoki Ha Long i wreszcie Sapa – tarasy ryżowe skąpane w mgłach i temperatura 20 °C, która po tygodniach tropiku była jak prysznic z lodówki.
Jeśli masz ograniczony czas, wrzuć Sajgon, Hoi An i Ha Long do jednego worka – dostaniesz miks metropolii, historii i przyrody, który smakuje jak pełne pho z ekstra ziołami.
9. Kuchnia, która kradnie serce
Gdybym miał wskazać moment, w którym naprawdę „poczułem” Wietnam, to nie byłby widok Ha Long o wschodzie słońca, lecz parująca miska pho bò o szóstej rano, jedzona na plastikowym stołeczku między zaparkowanymi skuterami. Aromat anyżu i kolendry mieszał się z dymem kadzideł z pobliskiej pagody – magia, za którą płaci się 40 000 VND.
W Hanoi zakochałe m się w bun cha: grillowana wieprzowina pływająca w słodko-kwaśnym wywarze, do którego macza się zimny makaron ryżowy. W centralnym Da Nang polowałem na mi quang – zupę-nie-zupę z kurkumowym bulionem i prażonym sezamem, a w Hoi An codziennie wieczorem wracałem po cao lau; makaron robią tam wyłącznie z wody ze starożytnej studni Ba Le i nikt nie odważy się podmienić źródła, bo wolą splajtować niż zbezcześcić legendę. Jeśli chcesz spróbować „zakazanego owocu”, to durian sprzedawany z bagażnika skutera będzie Twoim testem odwagi – pachnie jak kanalizacja, smakuje jak crème brûlée zaprawione cebulą, ale podobno przedłuża życie.
Dla odważnych balut – jest to kacze jajko, które zaczyna zawierać fragmenty rozwijającego się kurczaka. Jako że chce dogłębnie eksplorować nie tylko tereny, ale także lokalne zwyczaje i kuchnię spróbowałem go. I wiecie co..? Mi smakowało i uważam, to za autentyczne doznania, bo enei ma w kolejne tłumu turystów. Nie tak jak z robakami w Tajlandii, których nikt nie je poza turystami.
10. Podsumowanie – jeden plecak, milion historii
Po trzech pięknych miesiącach Wietnamie mogę powiedzieć jedno – 200 to koniecznie zanim wszystko roz depcze turyści, autentyczna postawa którą muszę na siłę znaleźć odejdzie w zapomnienie razem z niskimi cenami.