Sajgon (Ho Chi Minh City) przez tydzień był moim domem — ale wystarczył, by zostawić ślad na dłużej. Mieszkałem w dzielnicy 1, w samym centrum miasta, gdzie życie toczy się na ulicach – dosłownie. Jedzenie gotuje się na straganach, imprezy dzieją się tuż za rogiem, a najważniejsze atrakcje są w zasięgu krótkiego spaceru.
Zamiast odhaczać punkty z listy, starałem się chłonąć klimat miasta — chodziłem pieszo, zaglądałem w boczne uliczki, próbowałem wszystkiego, co pachniało dobrze (czyli praktycznie wszystkiego!). Oto moja subiektywna lista tego, co warto zobaczyć i czego nie przegapić w Sajgonie.
Spis treści
Tunele Cu Chi – podróż do partyzanckiego podziemia
Wizyta w tunelach Cu Chi była dla mnie jednym z punktów obowiązkowych podczas pobytu w Sajgonie. Choć to atrakcja oddalona o kilkadziesiąt kilometrów od centrum miasta, zdecydowanie warto poświęcić na nią czas. To nie tylko muzeum na świeżym powietrzu, ale żywa lekcja historii o determinacji i przetrwaniu.
Największe wrażenie robią oczywiście same tunele — wąskie, ciasne, klaustrofobiczne. Przejścia, które kiedyś służyły jako schronienia, trasy komunikacyjne i pułapki na przeciwnika, dziś są dostępne dla turystów, ale tylko w wybranych fragmentach. I dobrze – już to, co można zobaczyć, wystarczy, by poczuć autentyczne ciarki na plecach.
Wystawy z bronią, historycznymi zdjęciami, atrapami pułapek i codziennymi narzędziami żołnierzy Wietkongu dają pełen obraz tego, jak wyglądała walka w podziemiach. Zdecydowanie warto zwiedzać to miejsce z przewodnikiem — nie tylko tłumaczy kontekst, ale opowiada też historie, których nie znajdziesz w podręczniku. Ta wycieczka pozwala zrozumieć Wietnam na głębszym poziomie – dosłownie i metaforycznie.

Ukryty bunkier w kawiarni – największe zaskoczenie mojego pobytu
Są miejsca, które trafiają na listę atrakcji przypadkiem, a potem okazują się absolutnym hitem. Tak było z tą kawiarnią. Weszliśmy tam z ciekawości – ot, przystanek na kawę w miejscu, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak nieco za drogi lokal z paroma wojennymi eksponatami w kącie. Nic nie zapowiadało, że za chwilę wydarzy się coś, co zostanie ze mną na długo.
Pod koniec wizyty właściciel powiedział mi, żebym zajrzał pod stół. Nie żartował – kiedy podniosłem drewnianą pokrywę, moim oczom ukazał się wąski otwór prowadzący w dół. Bunkier. Autentyczny. Cichy, skromny, schowany przed światem – dokładnie taki, jakie lubię odkrywać. Klimat, jaki tam panował, był niemal magiczny. To nie była już zwykła kawiarnia – to była podróż w czasie.

Ten moment, zupełnie niespodziewany, okazał się jednym z najciekawszych przeżyć w całym Sajgonie. Jeśli lubisz nietypowe miejsca, które łączą historię z autentycznością – koniecznie odwiedź tę kawiarnię.
Znajdziecie ja pod nazwą: Kawiarnia z tajną bronią.
Jedzenie w Sajgonie – atrakcja sama w sobie
Nie przesadzę, jeśli powiem, że jedzenie w Sajgonie to pełnoprawna atrakcja turystyczna. Każdy posiłek był tu czymś więcej niż tylko „zaspokojeniem głodu” – to była przygoda. I nieważne, czy jadłem na plastikowym stołku przy ulicznym straganie, czy w restauracji z normalnymi krzesłami – wszystko smakowało świetnie, a często wręcz wybitnie.
Phở i bánh mì to dania, które musisz spróbować będąc tutaj – brzmi jak banał, ale nie bez powodu są tak popularne. Szczególnie zupa phở – lekka, aromatyczna, z idealnie przyrządzonym mięsem – smakowała tutaj po prostu lepiej niż gdziekolwiek indziej w Wietnamie. Bánh mì to z kolei idealna przekąska w biegu – chrupiąca bagietka z różnymi nadzieniami, od klasycznej wieprzowiny po tofu z warzywami.

Na uwagę zasługują też owoce morza – świeże, grillowane na miejscu, czasem prosto z plastikowej kuwety ustawionej na motorze. Do tego tropikalne owoce, które kupujesz na ulicy, od babci z nożem w ręku i lodem w wiadrze – niezapomniany klimat. Mówiąc szczerze: w żadnym innym miejscu w Wietnamie nie jadłem tak dobrze i tak często z zachwytem. Sajgon ustawił poprzeczkę bardzo wysoko.
Ulica Bui Vien – nocne życie i tanie piwo
Ulica Bui Vien znajduje się praktycznie rzut beretem od miejsca, w którym mieszkałem – i choć to miejsce jest trochę turystyczne, ma w sobie coś, co przyciąga. Zwłaszcza wieczorem, gdy wszystko zaczyna tętnić życiem: głośna muzyka, migające neony, ludzie z całego świata, sprzedawcy, uliczni artyści.

To idealne miejsce na wieczorne piwo za kilka złotych i coś do przekąszenia. Znajdziesz tu i klasyczne wietnamskie dania, i bardziej zachodnie fast foody – ale wszystko dzieje się w klimacie ulicznego chaosu, który w dziwny sposób działa na plus. Jest tłoczno, głośno, intensywnie – ale właśnie takiego Sajgonu chce się czasem doświadczyć.
Bui Vien to taka lokalna wersja Khao San Road z Bangkoku – może nie dla każdego, ale warto tam zajrzeć choć raz, żeby poczuć ten vibe. Nawet jeśli nie jesteś imprezowym typem, piwo w plastikowym kubku i obserwacja tłumu może być całkiem fajnym zakończeniem dnia.
Chińska dzielnica – nie do końca to, czego się spodziewałem
Odwiedziłem chińską dzielnicę Cholon z dużymi oczekiwaniami. Miałem nadzieję na klimat podobny do tego z Chinatown w Bangkoku – pełno chińskich znaków, lampionów, kramów z kaczką po pekińsku i świątyń pełnych dymu kadzideł. A dostałem… coś zupełnie innego.
Dzielnica była spokojniejsza, bardziej lokalna, mniej „show” niż się spodziewałem. Owszem, są świątynie – jak chociażby Thien Hau – i mają swój klimat, ale brakowało tej „chińskiej feerii”, jaką znałem z innych azjatyckich miast. Może po prostu miałem pecha z porą – byłem po godzinie 16:00, a większość straganów i lokalnych punktów była już zamknięta. Zdecydowanie warto przyjść tu rano, gdy dzielnica żyje swoim rytmem.
Jeśli masz czas i chcesz zobaczyć inne oblicze Sajgonu, to warto się tam wybrać. Ale jeśli szukasz spektakularnych dekoracji i klimatu rodem z filmów o Chinatown – lepsze wrażenie zrobiło na mnie Hoi An.
Pałac Zjednoczenia – spojrzenie na historię od środka
To miejsce to jeden z symboli Sajgonu – i historii Wietnamu w ogóle. Pałac Zjednoczenia (znany też jako Reunification Palace) wygląda trochę jak zatrzymany w czasie kompleks administracyjny z lat 70. Ale to właśnie ten klimat czyni go interesującym. Zwiedzając kolejne sale konferencyjne, gabinety, aulę i pokoje wypoczynkowe, masz wrażenie, jakby wszystko czekało na powrót oficjeli sprzed dekad.

Na mnie największe wrażenie zrobiła skala obiektu i fakt, jak dobrze zachowano wnętrza. Wchodzisz do biura – a tam stara maszyna do pisania, telefon z tarczą, krzesła obite skajem. Czysta retro estetyka, ale w pełni autentyczna. Pod pałacem znajduje się także podziemny bunkier, ale… no właśnie – jeśli wcześniej odwiedziłeś coś w stylu podziemnego miasta w Szczecinie albo nawet ukryty bunkier w kawiarni, ten może już nie zrobić aż takiego wrażenia.
Mimo wszystko – warto. Daje dobry kontekst do zrozumienia historii Wietnamu i roli Sajgonu w jej kluczowych momentach.
Muzeum Pozostałości Wojennych – trudna, ale potrzebna lekcja
To muzeum to emocjonalny rollercoaster. Wchodzisz z ciekawością, wychodzisz w ciszy i refleksji. Muzeum Pozostałości Wojennych w Sajgonie nie owija w bawełnę – pokazuje wojnę taką, jaka była: brutalną, bolesną, nieludzką. I to nie tylko z wietnamskiej perspektywy, ale także oczami zagranicznych fotografów, którzy dokumentowali jej przebieg.
Najbardziej poruszające były dla mnie ekspozycje zdjęć – agent orange, skutki napalmowych ataków, zniszczenia wśród ludności cywilnej. To nie są obrazy, które zostawia się za sobą przy wyjściu – zostają z człowiekiem na dłużej.

Na dziedzińcu stoją samoloty, czołgi, helikoptery – robią wrażenie, ale to właśnie wnętrze muzeum najbardziej uderza. Nie jest to miejsce „dla każdego” – ale jeśli chcesz lepiej zrozumieć, przez co przeszedł ten kraj, to nie ma lepszej okazji.
Sajgon atrakcje dzielnicy 1
Mieszkałem w Dzielnicy 1 – i był to strzał w dziesiątkę. Centrum Sajgonu to nie tylko wygodny punkt wypadowy do atrakcji, ale też miejsce, które samo w sobie jest doświadczeniem. Już pierwszy dzień pokazał mi, że można tu spędzić godziny, po prostu spacerując, jedząc, obserwując miasto.
Stragany, uliczne jedzenie, motory jeżdżące na centymetry od Ciebie – tu wszystko dzieje się „na żywo”, bez scenografii pod turystów. Zamiast przemieszczać się Grabem, wolałem iść pieszo, bo za każdym rogiem było coś, co przyciągało wzrok: lokalny targ, świątynia, mała kawiarnia, ludzie grający w warcaby na chodniku.




Ten spacerowy styl zwiedzania pozwolił mi też zobaczyć kontrasty – od nowoczesnych budynków po miejsca wyglądające jak kadry z filmów sprzed 40 lat. Dzielnica 1 to idealna baza, żeby poczuć miasto na własnych zasadach.
Podsumowanie, atrakcje Sajgonu smakują, zaskakują i zostają w głowie
Tydzień w Sajgonie był intensywny, ale niesamowicie satysfakcjonujący. To miasto żyje na pełnych obrotach i nieustannie zaskakuje – smakami, historią, kontrastami i atmosferą. Najbardziej zapamiętam trzy rzeczy: jedzenie, które było bezkonkurencyjne; ukryty bunkier w kawiarni, który zmienił zwykłą wizytę w coś magicznego; i tunele Cu Chi – bo historia wciąga, gdy dosłownie się w niej znajdujesz.
Czy Sajgon to moje ulubione miejsce w Wietnamie? Może nie w całości – ale to na pewno miejsce, które zrobiło na mnie największe wrażenie. Jeśli planujesz podróż po Wietnamie, nie traktuj Ho Chi Minh City jako przystanku na jeden dzień. Zostań trochę dłużej – daj miastu szansę Cię zaskoczyć.